Ten blog rodził się od
dawna. Długimi cichymi wieczorami. W klubach, z każdym wypitym koktajlem, urwaną
rozmową, uśmiechem z oddala. Na parkiecie,
w rytm kołyszących się ciał, pulsującej muzyki, migoczących świateł. W przedziałach dalekobieżnych pociągów, między
znikającymi lasami, łąkami, budynkami, spojrzeniami, słowami. Na spotkaniach biznesowych, gdy szczegóły rozmowy
zamieniają się w kojący szum słów, a jedyne co widzę to Twoje wilgotne usta, długie
spojrzenie, skóra spragniona dotyku. W przychodni
lekarskiej, gdy recepcjonistka jest ciut za miła, spojrzenie ciut za intensywne,
głos zbyt ciepły. W gorącym letnim
tramwaju, gdy zapach perfum dziewczyny obok wisi w powietrzu tak intensywnie, wypychając
wszystkie inne myśli z głowy. Na klatce,
gdy spojrzenia sąsiadki stają się coraz bardziej obiecujące. Na siłowni, gdy o dziwo zawsze trafiamy na siebie
na bieżni, na rowerku, na leżaku. W
galeriach handlowych, na schodach ruchomych, gdy jedziemy w przeciwną stronę, lecz
nasze spojrzenia się sczepiają, przyciągają, nie chcą nas puścić. Przed bramką na lotnisku gdy zastanawiamy się
czy będziemy w tym samym samolocie, rzędzie, koło siebie. W urzędzie, gdy podczas prostej rozmowy o pogodzie
szukam sygnałów, staram się utkać nową treść życia.
Codziennie mijamy setki, tysiące
ludzi. W autobusie, tramwaju, metrze, na
ulicy, chodniku, w drzwiach, windzie, biurze, sklepie, banku, na poczcie, w przychodni,
na spacerze, w lesie, w samolocie. Mijamy
się w milczeniu. Czasami łapiemy
końcówkę spojrzenia. Ostatnie słowo
zdania wypowiedzianego nie do nas. Zapach
ciała, perfum. Dotyk w tłoku. Większości nigdy już nie zobaczymy. Nie usłyszymy. Szansa ich poznania minęła na zawsze. Tyle z nich jest samotnych. W pustych mieszkaniach. Wypalonych związkach. Rozbitych rodzinach. Zakłamanych układach. Bezdusznych biurach. Zdradzieckich przyjaźniach. Są pustymi skorupami, wydmuszkami marzącymi o
wypełnieniu, z rozrzewnieniem wspominającymi okres, gdy jeszcze byli kompletni. Taki jestem ja, tacy są oni. Mijamy się mimo, że możemy sobie dać właśnie
to, czego szukamy. Potrzebujemy. Ze wzrokiem wbitym w ziemię, telefonie
komórkowym przy uchu, laptopie przed oczyma, nie możemy znaleźć zguby, mimo, że
stoi dokładnie przed nami.
Ten blog jest o tym, jak pokornie i biernie oddajemy
najcenniejsze minuty swego krótkiego życia.
Jak pasywnie tracimy to co najcenniejsze. Jak zwierzęta idące na rzeź, godzimy się z
pustką nas otaczającą, mimo, że wszyscy cierpimy na to samo i wszyscy możemy sobie
pomóc.
Mam grubo ponad 30 lat.
Jestem przystojnym, wykształconym, inteligentnym, dobrze zarabiającym
mężczyzną. Mam poczucie humoru, jestem
wrażliwy, uwielbiam kobiety. Ale cierpię
na straszną chorobę: umieram z pragnienia miłości.
Ten blog jest o tym jak szukam miłości i jak jej nigdy nie
znajdę.
No comments:
Post a Comment